Rewolucja sztucznej inteligencji, która dzieje się na naszych oczach zmienia ten setup i to bardzo skutecznie. Czy to koniec internetu opartego o wyszukiwarki?
Jak wyszukuje informacje w sieci? Dla mnie: 40-latka – sprawa jest banalna i oczywista. Uruchamiam przeglądarkę internetową, wpisuje pożądaną frazę i zostaje przekierowany do wyszukiwarki Google, która prezentuje wyniki. Patrząc na to, jak pracują ludzie młodsi (ciężko mi to przechodzi przez gardło, bo dalej nie czuje się staro), myśląc tu o pokoleniu zetek, sprawa nie jest aż tak oczywista. Jeden z naszych pracowników, reprezentujący to pokolenie, w zasadzie odpytywał głównie ChatGPT o wszystko, co związane z pracą. Było to dla mnie dość zaskakujące i nietypowe, ale mające dużo sensu, bo takie wyniki bardzo często były bardziej precyzyjne i operowały na informacji zwrotnej, a nie na linku do strony, która mogła zawierać poszukiwaną informację (lub nie oczywiście).
Wszystko wskazuje na to, że to właśnie zmiana, która dzieje się na naszych oczach. Przykład jednostkowy z mojego poletka to obraz trendu, który się dzieje i w dodatku podparty jest bardzo interesującymi wnioskami.
Wyszukiwarki vs chatboty. Kto wygra?
Bardzo interesujące wnioski płyną zza oceanu, od firmy analityczno-doradczej Gartner, która twierdzi, że spadnie o około 25% wyszukiwanie informacji poprzez klasyczne wyszukiwarki na korzyść szeroko rozumianych narzędzi opartych o generatywną sztuczną inteligencję, czyli taką, która potrafi np. generować treść, czy obrazy w oparciu o dane.
W zasadzie sama rewolucja nie jest dla mnie zaskoczeniem, a bardziej to, jak wielki impakt będzie miała ona na to, co rozumiemy jako filar poszukiwania informacji w sieci: wyszukiwarki. Jeśli dorzucimy do zestawu rok 2026, to mamy naprawdę ogromną rewolucję, która dzieje się na naszych oczach, nawet jeśli Gartner jest w błędzie i nie doszacował tej wartości, to nie ma znaczenia. Najpewniej trzeba podejmować już pierwsze kroki, by być na to gotowym.
Co to właściwie oznacza w praktyce?
Patrząc na skalę makro, to w zasadzie wywraca dość mocno świat marketingu. Nagle może się okazać, że SEO nie ma większego znaczenia, bo nie będzie prostego sposobu na to, by móc wpływać na wyniki wyszukiwania. Wyszukiwarki również zaczną się poruszać nie w obszarze linków do stron, a bardziej konkretnych odpowiedzi na zadane pytanie.
W skali mikro – tej bliskiej memu sercu, czyli rynku niewielkich wydawców – może to oznaczać i najpewniej będzie – utratę ruchu z wyszukiwarek. Właściwie, dlaczego użytkownik ma wylądować w moim serwisie i odnaleźć to, co go interesuje, jeśli odpowiedź otrzyma w wynikach wyszukiwania, bez odsyłania do strony WWW?
My jako wydawcy, będziemy musieli najpewniej zdywersyfikować sposób pozyskiwania ruchu, co pewnie będzie trudne. Pozostaje duży problem tego, jak bronić się przed scrapowaniem danych przez wszelkiej maści AI (patrz słynny przypadek New York Times), a może nie będzie na to sposobu?
Zapowiadają się bardzo interesujące czasy, rewolucja dzieje się na naszych oczach, ale mam wrażenie, że to jak rozumiemy działanie internetu i to w jaki sposób on funkcjonuje zmieni się za sprawą generatywnej sztucznej inteligencji w sposób radykalny. I tak – wiem, że to komunał, powtarzany bardzo często, ale nie uciekniemy od niego, bo każda rewolucja niesie ze sobą ofiary. Wierzę jednak, że znajdzie się miejsce dla wszystkich, ale to oznacza, że trzeba się adaptować i dywersyfikować ruch i przestać polegać na Google.