Ostatnio rozmawiałam z kolegą, który przyznał się, że w ogóle nie ogarnia kwestii ubraniowych – co do siebie pasuje, na jaką okazję, co jest modne, a co nie. Przyznaję, że ten problem jest mi kompletnie obcy. Moda to moja drugie imię – kocham ubrania, lubię się nimi bawić, układać stylizacje oraz oczywiście… kupować. Wiem, co lubię, w czym wyglądam dobrze, w czym nie, więc zakupy ciuchowe przychodzą mi bez trudu. Nieraz więc doświadczam zdumienia, kiedy na ulicy widzę osoby ubrane tak, jakby w domu – brutalnie mówiąc – nie miały lustra.
I to dotyczy nie tylko panów, którzy – wiadomo – mniej się tymi kwestiami interesują – ale bardzo często kobiet i dziewczyn. Nie wierzę, że wszystkie one nie dbają o to, co na siebie wkładają, chociaż takie to sprawia wrażenie. Wspomniana rozmowa z kumplem pozwoliła mi zrozumieć, że są osoby, które po prostu nie mają owego „zmysłu” stylistycznego. Panowie i tak mają łatwiej, bo w kwestiach „odzieżowych” mogą liczyć na damską pomoc – najpierw mam, potem partnerek, a nawet przypadkowych klientek w sklepie. Ale co mają zrobić kobiety? Mamy co prawda czasopisma modowe, blogi, liczne profile stylistek, ale jeśli ktoś nie ma ani czasu, ani ochoty, żeby się w to wgłębiać, a chce po prostu dobrze wyglądać? I tu również AI może przyjść z pomocą.
Moda i AI – wirtualne przymierzalnie i asystenci
Po pierwsze – Google już pracuje nad coraz bardziej spersonalizowanymi zakupami – wyszukiwarka będzie oferować nową zakładkę „rekomendowane style” – stworzoną oczywiście na podstawie tego, czego wcześniej szukaliśmy, co kupowaliśmy. Będzie można też z polecenia tekstowego wygenerować obraz poszukiwanej rzeczy, np. „biała bluzka z haftami”, a następnie posłużyć się nim w poszukiwaniu ofert oraz zobaczyć, jak dane ubranie wygląda na modelu/modelce w wirtualnej przymierzalni. Hmm, ale nadal nie ma gwarancji, że to, co się nam podoba jest tym, w czym wyglądamy dobrze 😉
Bardziej pomocne mogą być – moim zdaniem – wirtualne przymierzalnie i asystenci AI, oferowani przez poszczególne sklepy, na razie głównie w postaci chatbotów. Np. chatbot AI w sklepie internetowym Lancerto ma pomagać w doborze ubrania do oczekiwań klientów i rekomendować pasujące do siebie elementy garderoby. Do zaimplementowania tego typu bota już w ubiegłym roku przymierzało się Zalando. Klient stosować będzie formę zapytań (promptów), a asystent powinien wyłuskać na tej podstawie najlepsze oferty. Moim zdaniem lepsza byłaby jednak wirtualna przymierzalnia, w której asystent AI pokazywałby, jak ubranie będzie wyglądać konkretnie na nas, posługując się oczywiście wcześniej przesłanymi danymi (już słyszę jęki tych osób, które nie kupują ubrań przez internet, bo „muszą przymierzyć”). Ah, jak taka usługa przydałaby się na Vinted! Nie wspominam o podpowiedziach dotyczących łączenia elementów garderoby i podsuwaniu stylizacji odpowiednich dla danego klienta.
Skany stopy i wirtualni styliści
Sklep e-obuwie od kilku już lat oferuje usługę skanu stopy (wykonuje się go w sklepach stacjonarnych), który następnie podpina się pod profil klienta i z jego pomocą można w internecie dobrać odpowiedni rozmiar obuwia. Wiadomo powszechnie, że rozmiarówka butów (i nie tylko) wcale nie jest taka uniwersalna, może się różnić w zależności od marki, a nawet konkretnego fasonu, co jest frustrujące dla klientów, bo kupujemy rozmiar „ten co zawsze”. A buty okazują się np. za małe lub za ciasne. Usługa e-skan pozwala unikać takich sytuacji, pokazując, jak nasza stopa będzie mieścić się w konkretnym bucie.
Kolejnym krokiem są aplikacje typu „wirtualny stylista”. Widzę zasadniczo dwa rodzaje: takie, które pomagają znaleźć własny styl i personalizować zakupy (podobnie do tego, co robią sklepy) oraz „wirtualne szafy” i planery. Te pierwsze, jak np. StyleDNA, oferują analizę naszego typu kolorystycznego, sylwetki, a następnie dobór wirtualnych ubrań. Potem możemy podobnych strojów szukać już w sklepach. Tego typu pomoc istnieje też przecież w innych, pokrewnych branżach, np. fryzjerskiej – gdzie AI pomaga dopasować fryzurę do naszej twarzy. Pierwsze takie „zabawy” pamiętam już sprzed kilkunastu lat – zaczynało się od prostych programików komputerowych tego typu. To samo z doborem oprawek okularów.
Drugi typ umożliwia skatalogowanie własnych ubrań, wiszących już w szafie. Sama z takiej apki korzystam, gdyż liczba ubrań i butów, jakie posiadam już dawno przekroczyła wszelkie parametry i zdarza mi się po prostu zapomnieć, że coś mam (shame on me). Apka okazała się dla mnie zbawieniem. Działa to w ten sposób, że wgrywamy do niej nasze ciuchy (ich zdjęcia), AI rozpoznaje ubranie, usuwa tło zdjęcia i proponuje opis (kolor, fason, rodzaj materiału). Opis ten też dobrze samemu uzupełnić, a informacji, które można wprowadzić jest sporo – marka, cena zakupu, faktura, wzór, sezon, okazja, styl, itd. Ubrania można katalogować w oddzielnych „szafach”, np. sezonowych. Dodać można też oczywiście obuwie, dodatki (torebki, nakrycia głowy, krawaty) i biżuterię. Jest z tym trochę zabawy, ale jak już mamy bazę ubraniową, możemy układać z niej stylizacje – na własną rękę lub korzystając z podpowiedzi AI – i planować te stylizacje na konkretne dni. Później otrzymujemy kalendarz z przeglądem, co nosiłyśmy.
Modowa społeczność
Apki te mają też funkcjonalności takie jak zakupy (no oczywiście), czy też dzielenie się swoimi pomysłami z innymi osobami (moduł społecznościowy). Można też do nich wgrać własne zdjęcia konkretnych stylizacji. Z moich doświadczeń wynika, że tym aplikacjom daleko jeszcze do doskonałości, błędy są częste – moja AI np. niezbyt dobrze radzi sobie z rozpoznawaniem kolorów. Od stylizacji proponowanych przez AI wolę własne (ale to też dlatego, że ja po prostu lubię się tym bawić) – ale te kwestie na pewno będą udoskonalane.
W tej chwili używam OpenWardrobe, korzystałam też z Acloset. Przyznaję, że sposób prezentacji ubrań w tej ostatniej apce bardziej mi odpowiadał (za to OW ma lepszy system katalogowania), tyle że w pewnym momencie po prostu straciłam do niej dostęp, a moje kilkakrotne e-maile do pomocy technicznej zostały bez odzewu. Bardzo mnie to wtedy sfrustrowało, gdyż miałam wgranych już tam sporo ubrań i stylizacji – wszystko to przepadło. Cały koncept spodobał mi się jednak na tyle, że po miesiącu zaczęłam korzystać z innej apki, mimo że wszystko musiałam zaczynać od nowa. Dobre oceny ma też apka Combyne.
Czy aplikacje modowe to tylko lokowanie produktu?
To, co opisałam wydaje mi się bardzo intuicyjnym (i pomocnym w codziennym życiu) zastosowaniem AI, zwłaszcza w czasach tak dynamicznego rozwoju e-commerce. Na razie jest to w powijakach, ale widzę tu wielki potencjał. Nie wierzę w bajki, że asystenci AI w sklepach będą ograniczać konsumpcjonizm. Takie narzędzia mają na celu nie tylko „pomagać” klienteli, ale przede wszystkim są potężnym narzędziem marketingowym. Widząc jak – korzystnie – będziemy wyglądać w danym stroju, możemy nagle bardzo go zapragnąć – nawet jeśli wcześniej nie mieliśmy w ogóle zamiaru go kupować. Także apki modowe są przecież sprzęgnięte ze sklepami i zachęcają do zakupów.
Jeśli chodzi o stylizacje, to i tak końcowy efekt zależny jest od człowieka, bo nawet jeśli AI coś zaproponuje, i tak sami decydujemy, czy skorzystać z tej podpowiedzi, czy nie. Jeśli zależy nam więc na tym, by dobrze się ubierać (a nie tylko zgodnie ze swoim stylem lub najnowszymi trendami), to i tak musimy się tego uczyć. Ale wiecie, co byłoby prawdziwą rewolucją? Możliwość poznania zapachu perfum „na odległość”. Na razie żadna technologia tego nie umożliwia, co jest wielkim utrudnieniem przy zakupie pachnideł, zwłaszcza takich, które nie są dostępne w popularnych stacjonarnych perfumeriach…
Materiał nie został wygenerowany przez AI. Napisała go dla was Gabi.
Zdjęcie wyróżniające wygenerowane przez Copilota.