Unia Europejska idzie za ciosem. Na stronach przyjętego właśnie AI Act schnie jeszcze tusz, a regulatorzy zaczynają zadawać spółkom technologicznym bardzo ważne pytania.
W czerwcu odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, a w związku z bezprecedensowymi wydarzeniami w sferze projektów AI, głosowanie będzie odbywać się w szczególnych okolicznościach. Nigdy wcześniej w historii zagrożenie dezinformacją, fake newsami i deepfake’ami nie było tak duże jak teraz.
Unijni urzędnicy zdają sobie doskonale sprawę z tego, że środkiem transmisji nieprawdziwych informacji i różnego rodzaju kampanii wymierzonych w wybrane grupy społeczne są media społecznościowe i wyszukiwarki internetowe. Giganci technologiczni zostali więc zaproszeni na dywanik do Brukseli.
Rok wyborów w dobie generatywnej sztucznej inteligencji

Warto wiedzieć, że 2024 okrzyknięto na całym świecie rokiem wyborów. Nie ma w tym stwierdzeniu ani trochę przesady, bowiem do urn teoretycznie może pójść niemal połowa ludzkości – 4,2 mld osób będzie w ciągu tych dwunastu miesięcy uprawniona do głosowania. Jak pisałem wyżej – przed nami wybory europejskie, a Polska już pokrywa się plakatami i banerami chętnych na miejsca w samorządach. W USA zbliżają się wybory prezydenckie i nowy parlament wybiorą także mieszkańcy Indii. Wróćmy jednak na Stary Kontynent.
Unia, poprzez Komisję Europejską, czyli swój organ wykonawczy, wysłała kwestionariusze dotyczące sposobów, w jakie osiem największych platform i wyszukiwarek — w tym Bing Microsoftu, Instagram, Snapchat, YouTube i X ograniczają ryzyka związane z generatywną sztuczną inteligencją, której wytwory coraz częściej pojawiają się w postach, grafikach i nagraniach wideo. Nieco wcześniej na pytania dotyczące rozprzestrzeniających się deepfake’ów musiały także odpowiedzieć Google, Facebook i TikTok.
Social media pod gradobiciem pytań

Unia chce wiedzieć, czy platformy te posiadają odpowiednie narzędzia oraz procedury i czy są w ogóle przygotowane na wzmożone działania dezinformacyjne, jakie w najbliższych przedwyborczych tygodniach z pewnością zaleją przestrzenie social mediów i wyszukiwarek. Urzędnicy pytają nie tylko o deepfake’i, ale oczekują także na wyjaśnienia w kwestii możliwych halucynacji modeli językowych takich jak ChatGPT. W tym przypadku największa zaleta generatywnej AI staje się sporym utrapieniem. Wypowiedzi tworzone przez takie narzędzia są tak dobre pod względem gramatyki i stylu, że trudno je odróżnić od tekstów pisanych przez ludzi.Nawet największe bzdury mogą brzmieć niezwykle wiarygodnie. A pamiętajmy, że stawka jest naprawdę wysoka, bo przed ważnymi wyborami nasze głowy będą wyjątkowo podatne na manipulacje.
Wybory do Parlamentu Europejskiego są oczywiście doskonałym argumentem przemawiającym za przeprowadzeniem takich kontroli, ale Unii zależy nie tylko na ograniczeniu zagrożeń związanych z głosowaniem, ale także na wyeliminowaniu treści propagujących przemoc wobec nieletnich czy dyskryminację ze względu na płeć. Do czasu gdy zapisy przyjętego 13 marca AI Act się uprawomocnią, Komisja Europejska opiera swoje działania na przepisach ujętych w ustawie o usługach cyfrowych (Digital Services Act), obszernego zestawu regulacji, które weszły w życie w zeszłym roku w celu narzucenia pewnych zasad dużym platformom internetowym. Korzystając z DSA urzędnicy proszą firmy o przekazanie wewnętrznych dokumentów na temat tego, w jaki sposób internetowi giganci przeanalizowali ryzyka związane z AI i jakie mają pomysły na łagodzenie negatywnych skutków.
UE czeka na odpowiedzi od bigtechów do 5 kwietnia 2024 roku
UE dała bigtechom czas do 5 kwietnia 2024 roku na ustosunkowanie się do kwestii ochrony wyborców, natomiast odpowiedzi na pozostałe pytania mają zostać udzielone do 26 kwietnia 2024 roku. Być może Komisja zdecyduje się kolejne kroki po zapoznaniu się z dokumentami, ale nie ma co do tego pewności.
Cieszę się, że europejscy urzędnicy dostrzegli problem i postanowili działać, zwłaszcza że z bliska obserwuję, jak narzędzia AI szybko ewoluują i jak ogromne możliwości oferują. Mam tylko nadzieję, że komisarze nie obudzili się za późno. Musimy zdawać sobie sprawę, że druga strona miała sporo czasu, by przygotować się na różnego rodzaju działania dezinformacyjne.
Źródło: Associated Press