Kosiarze Kosiarze

Kosiarze Neala Shustermanna – dystopia czy utopia? Recenzja trylogii książek, gdzie AI jest u władzy

Zdecydowana większość książek proponujących nam wizje przyszłości to dystopie. Tak określana jest również trylogia Neala Shustermanna – Kosiarze. Chyba dosyć “z rozpędu”, i ja się z nią nie zgadzam. Świat, w którym nie ma biedy, przemocy, nieszczęść, chaosu… świat w równowadze i dobrobycie. Co więcej – to świat, w którym ludzie pokonali choroby, starość, a nawet śmierć. Jedynym sposobem, by „zejść” z tego [prawie] idealnego świata jest bycie uśmierconym, czyli „zebranym” przez Kosiarzy. Jak dla mnie to raczej utopia, niż dystopia.

Pierwsza część tej fantastycznej trylogii (Żniwa śmierci) koncentruje się wokół przedstawienia sylwetek różnych kosiarzy, reguł obowiązujących w ich profesji i dylematów z tym związanych. Kosiarze to specjalna grupa ludzi wyznaczona, by regulować ludzką populację (wobec faktu nieśmiertelności ludzi). Uśmiercanie przez Kosiarzy nie jest zabijaniem i nie ma być dla nikogo formą kary, bycie kosiarzem zaś to ciężar, a nie rozrywka – przynajmniej tak powinno być. Dlatego kosiarzami powinny zostawać osoby o najwyższych standardach moralnych, starannie wyselekcjonowane. Najlepszy kosiarz to ten, kto wcale nie chce nim być.

Kosiarze Neala Shustermanna – recenzja książki

Kosiarze
fot. EMPIK

Tak zdefiniowana postać „kosiarza” kojarzy się ze słynnym pratchettowskim Mortem (vel Kosiarzem), jego dystansem do „życia” i swojej profesji. Oczywiście Pratchett jest specyficzny, ale uważam, że kreacjom Shustermana niczego nie brakuje. Sędziowie to elita – sami decydują o tym, kogo uśmiercić i są praktycznie bezkarni, co daje im ogromną władzę. Czy wszyscy potrafią z właściwie korzystać z tej władzy i jej nie nadużywać?

W Żniwach śmierci poznajemy też zasady funkcjonowania tego całego universum. A podstawową są rządy sprawowane przez sztuczną inteligencję – wszechwiedzący Thunderhead, który jest przyjazny ludziom i bynajmniej nie knuje ich zagłady. Zostawmy więc kosiarzy, zajmijmy się Thunderheadem.

Jest on mądry, dobrotliwy i bezstronny. Posiada świadomość, samoświadomość i nawet coś na kształt empatii. Ma tylko jedno ograniczenie: nie może wtrącać się w sprawy Kosiarzy – są oni od niego całkowicie niezależni. Szerzej Thunderheada poznajemy w drugim tomie, który de facto jest poświęcony właśnie jemu. Autor uzupełnia luki światotwórcze, a na pojawiające się pytania odpowiada “ustami” sztucznej inteligencji. Książka zawiera jej wypowiedzi (wyimki z jej “myśli”) – podobnie jak pierwszy tom zawiera fragmenty dzienników kosiarzy. Pojawiają się tu różne kwestie, które już teraz są realne na tapecie w związku z dynamicznym rozwojem AI.

Przejęcie przeze mnie władzy poprzedziło wprowadzenie bezwarunkowego dochodu podstawowego. Jeszcze przed moim nastaniem wiele państw zaczęło wypłacać obywatelom pieniądze za samo istnienie. Wraz ze wzrostem automatyzacji bezrobocie stało się normą, a nie wyjątkiem. Tak więc idea dobrobytu i bezpieczeństwa społecznego ponownie została uznana za ważną: każdy obywatel miał prawo do kawałka tortu, bez względu na zdolności, czy chęć współtworzenia.

AI poradziła sobie również ze zmianami klimatycznymi:

Jednym z takich wyzwań było dla mnie odwrócenie zniszczeń, które ludzkość w czasie dojrzewania wyrządziła Ziemi. Przywrócenie warstwy ozonowej, zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych, oczyszczenie mórz i oceanów, nasadzenie lasów deszczowych i odbudowanie niezliczonych gatunków fauny, znajdujących się na granicy wymarcia.

Światem rządzi AI. Dyktator czy opiekun?

W uniwersum Kosiarzy rządzi zatem (czy też może raczej nadzoruje go) sztuczna inteligencja. Dzięki temu na ziemi zapanował pokój, dobrobyt, brak jest napięć społecznych. Ludzkość została “utemperowana”, lecz nie jest to opisane jako stan opresyjny. Stała obserwacja, prowadzona przez Thunderheada – tak, ale służąca do polepszania ludzkiego życia, a nie do niewolenia ludzi, czy wykorzystywania ich danych. Sami przyznacie, że brzmi to jak bajka.

Nieustanny nadzór nie jest niczym nowym, albowiem był podstawowym elementem wiary religijnej już od pierwszych dni cywilizacji. Przez wieki wierzono we Wszechmogącego, który nie tylko widział czyny, ale także był w stanie zajrzeć do dusz. (…) Czyż nie jestem bardziej dobrotliwy niż przeróżne wersje Boga? Nigdy nie wywołałem powodzi ani nie zniszczyłem żadnego miasta, karząc w ten sposób ludzkość za niegodziwość. Nie wysłałem armii na podbój w moim imieniu. Właściwie nigdy nie zabiłem ani nie skrzywdziłem żadnej ludzkiej istoty.

Jest to model Dobrotliwego dyktatora, według klasyfikacji, zaproponowanej przez Maxa Tegmarka (Życie 3.0), choć u Shustermana to jest raczej opiekun, niż dyktator. Świat pod jego rządami jest lepszy, niż świat rządzony przez ludzi.

Czy możliwe byłoby stworzenie takiego świata? Zastanawiałam się, czy sam fakt zlikwidowania biedy i konieczności walki o byt wystarczyłby, by zniknęła przemoc, chciwość, pycha i zazdrość, tak typowe dla natury ludzkiej. Nie całe zło bierze się przecież z ubóstwa, a w naturze człowieka leży podwyższanie swojego statusu społecznego za pomocą władzy, czy pieniędzy. Trzeba by było mocno przeformułować nasze wartości (związane z kapitalizmem), tak żeby symbolem statusu przestały być pieniądze i posiadanie. A co z poczuciem sensu, jaki ludzie czerpią dzięki pracy i z nudą, jaka pojawia się często bez pracy? A z nudy, jak wiadomo, biorą się kłopoty…

Kosiarze to fikcja literacka bez technikaliów, ale podejmuje wiele ciekawych kwestii na temat AI

fot. EMPIK

Gdyby drążyć dalej, to pojawiłoby się mnóstwo kolejnych wątpliwości, na które już autor nie daje odpowiedzi… np. czym byłoby nasze życie bez satysfakcji płynącej z rozwoju, zdobywania wiedzy, realizacji wyzwań – skoro cała dostępna wiedza byłaby obecna w “chmurze” (powoli już tak się dziś dzieje) i niczego już nie musielibyśmy się uczyć… to chyba byłoby bardzo smutne, a życie ludzkie puste… A czy możliwe w ogóle byłoby zbudowanie AI, wolnej od tych ludzkich przywar, skoro AI uczy się przecież od ludzi, przejmując też ich uprzedzenia? Poza tym Shusterman opisuje efekty działań Thunderheada, ale nie wiadomo jak dokonał on tych wszystkich cudów (np. w kwestii uregulowania klimatu), ani jak w ogóle doszło do tego, że ludzkość zdecydowała się powierzyć rządy AI. Z drugiej strony – przecież to fikcja literacka i to raczej z tych lżejszych, a nikt samodzielnie, a tym bardziej pisarz nie jest w stanie dać recept na poukładanie naszego świata: to jest wysiłek, który ciąży na nas wszystkich.

Nawet w [prawie] idealnym świecie równowaga jest krucha, trudna do utrzymania. Jak łatwo się domyślić, to ludzie są tu najsłabszym ogniwem i w pewnym momencie to właśnie My zaczniemy wszystko psuć. Drugi tom kończy się tak, że zastanawiałam się, czy Thunderhead wreszcie się na ludzi zdenerwuje albo zamieni w czarny charakter.

Przyznam, że trzecia część Kosiarzy chyba najmniej mnie porwała, dlatego, że jej akcja jest nazbyt poszatkowana, a toczący się konflikt między różnymi grupami ludzi, w tym dość tajemniczą sektą religijną tonistów, jest de facto “starą dobrą klasyką”. Najbardziej interesowało mnie to, co dzieje się z Thunderheadem, jego próby przechytrzenia wymykającej się spod kontroli ludzkości. To, w jaki sposób autor zakończył tę awanturę mnie zaskoczyło – wydawało mi się, że w dziwnym kierunku to poszło. Jednak to są niuanse, a całość bardzo mi się podobała.

Trylogia Shustermana należy do lekkiej fantastyki, kierowanej raczej do młodszych czytelników – tzw. młodzieżówek. Dominuje w niej akcja i przygoda, gdzie działania toczą się z kopyta, nie ma w niej żadnych trudnych pojęć, czy zawiłych koncepcji naukowych – autora nie zajmują technikalia. Będziecie się przy niej po prostu dobrze bawić. Mimo to potrafi skłonić do refleksji – nie jest to tylko czytadło, o którym zapomina się 5 minut po przewróceniu ostatniej kartki.

Opinia końcowa

Podsumowując to: najbardziej podobało mi się, że wreszcie mamy do czynienia z jakąś utopią dla odmiany, zatem powieść oferuje trochę oddechu od pesymistycznych wizji, którymi karmi nas literatura i kino. Ciekawe to jest, w kontekście tego, że jednak żyje nam się coraz lepiej, a mimo to przyszłość widzimy na ogół w czarnych barwach (czy ludzie żyjący kilkaset lat temu też tak mieli?).

Przypomnijmy, utopia to projekt lub przedstawienie idealnego ustroju politycznego, opierającego się na sprawiedliwości, solidarności i równości. Moim zdaniem świat przedstawiony w Kosiarzach taki jest: to przyszłość, w której chciałoby się żyć, mimo jej pewnych ograniczeń. Zatem nie, nie nazywajmy tej książki dystopią.

Materiał nie został wygenerowany przez AI. Napisała go dla was Gabi.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments