Niedawno pisałam o pomyśle na AI ghosts – i dlaczego to nie jest dobra idea. A co gdyby chodziło już nie tylko o wirtualny byt, ale o robota – w mniej, lub bardziej „ludzkiej” formie? Czy chcielibyśmy, aby roboty realnie znajdowały się wśród nas, pomagały nam w codziennym życiu i jak byśmy się do nich odnosili?
Mamy już różne urządzenia typu: inteligentne odkurzacze, kasy samoobsługowe, drony, czy asystenci typu Alexa. Chodzi mi o urządzenie względnie przypominające człowieka i z którym można się porozumieć, a także posiadające funkcję samokształcenia się. Pomocnika, którego każdy może mieć w domu. Wyobraźcie sobie, że przychodzicie do domu z pracy, a tu mieszkanie ogarnięte i obiad ugotowany. Brzmi to dosyć futurystycznie, ale przecież takie wizje towarzyszą ludzkości od lat, a w XXI wieku są coraz bliższe ziszczenia się.
Roboty są wśród nas
Robotyka to… „ciężka robota”, gdyż poza opanowaniem sfery „myślenia”, pozostaje cała sfera „fizyczna” – percepcja, chodzenie i poruszanie się, chwytanie, itd. Te umiejętności, które dla ludzi są zupełnie intuicyjne, kiedy się ich już nauczymy, albo nawet automatyczne – wymagają żmudnej pracy – jeśli chodzi o programowanie maszyn. Rozwój AI zakłada jednak, że uda nam się pokonać te przeszkody i w wielu dziedzinach, do tej pory „rezerwowanych” dla człowieka, roboty zastąpią człowieka i to nie tylko w postaci właśnie wirtualnej, ale jak ww., jak najbardziej fizycznej.
Przykładem jest hotelarstwo – zadania recepcjonisty, pokojówki, sprzątacza, mogłyby być wykonywane przez androidy i dopiero opcja „premium” zawierałaby usługi wykonywane przez ludzi. Do wykonania także w handlu, edukacji, rozrywce, obsłudze klienta…
Roboty i opieka nad osobami starszymi
Zatrudnienie robotów/androidów jest rozważane także w branży opiekuńczej – pomocy osobom starszym, niepełnosprawnym, w domach opieki. Szpitale??? Dlatego też piszę o maszynach, które jednak będą wyglądać jak człowiek, bo z naszej ludzkiej perspektywy, jednak łatwiej nam to będzie znieść.
Może się nam to podobać, lub nie, ale wydaje się, że do przyjęcia takich rozwiązań zmusi nas życie. Społeczeństwa rozwinięte się starzeją – w Polsce w 2050 roku ludzie starsi (powyżej 70 r.ż) będą stanowić prawie ¼ społeczeństwa. W innych krajach jest jeszcze gorzej, a liderem tych statystyk jest Japonia, z ponad 1/3 ludności. Poza tym ludzie żyją coraz dłużej… Pominę litościwie problemy z systemem finansowym, chwiejącym się z powodu rosnących dysproporcji między osobami pracującymi, a emerytami. Zabraknie po prostu rąk do pracy, by zająć się tymi wszystkimi starszymi osobami, które będą wymagały pomocy. Dodatkowo – tego typu praca jest nie tylko ciężka, ale niestety – póki co – kiepsko płatna.
Tymczasem roboty nie męczą się, nie tracą cierpliwości, nie mają złych dni i nie ulegają wypaleniu zawodowemu. Wizja robotów obsługujących staruszków może wydawać się odstręczająca, nieludzka – a gdzie zaspokojenie elementarnej potrzeby kontaktu z drugim człowiekiem – myślimy sobie. Tak zupełnie szczerze – czy owe zabiegane opiekunki/pielęgniarki mają dziś czas i ochotę, by rozmawiać ze swoimi podopiecznymi i zapewniać im wsparcie emocjonalne? No większości przypadków – nie. Myślę sobie też, że gdyby to maszyny zamiast ludzi, wykonywały „koło” chorych czynności, wchodzące w sferę intymną, fizjologię – ludzie czuliby się z tym lepiej, gdyż nie byłoby to postrzegane jako coś tak wstydliwego. Badania to potwierdzają. Wreszcie, cały czas mówimy o AI, więc z takim androidem też człowiek mógłby sobie porozmawiać. Takie roboty, zwane „społecznymi”, konstruowanymi pod kątem wchodzenia w interakcję z człowiekiem, już istnieją – intensywnie pracują nad nimi m.in. Japończycy.
Czy robot musi przypominać człowieka – i czym to skutkuje?
Badania psychologiczne dotyczące relacji na linii człowiek-robot stanowią dziś istotną część robotyki. Ich wyniki pokazują, że ludzie reagują lepiej na humanoidy, a największą wagę przywiązują do tego właśnie osoby starsze. Podobieństwo do człowieka sprzyja po prostu akceptacji takiego „stwora” i jego obecności w naszym otoczeniu. Ludzie mogą odczuwać w stosunku do robotów sympatię, a nawet empatię, antropomorfizować je, przypisując im typowo ludzkie cechy lub emocje (co jest motywem przewodnim wielu filmów sci-fi). Jak bardzo robot musi przypominać człowieka, by coś takiego się zadziało?
Okazuje się, że wymagania wcale nie są duże. Kluczowe jest utrzymywanie kontaktu wzrokowego: nawet jeśli „oko” robota jest raczej symboliczne w postaci np. jakiegoś światełka – już odbieramy to pozytywnie, gdyż ewolucyjnie odczuwamy to jako zainteresowanie nami. Mamy tu jednak pewien haczyk: badacze zajmujący się robotyką zaobserwowali efekt nazwany „doliną niesamowitości” (oryg. „uncanny valley”): akceptacja robota rośnie wraz z jego upodabnianiem się do człowieka, ale w pewnym momencie następuje „dołek” – jest to ten moment, kiedy maszyna wyglądająca „prawie jak człowiek” budzi w nas dyskomfort, wynikający z dysonansu: nie mamy pewności, czy traktować ją jeszcze jak maszynę, czy już jak człowieka.
Świat nie jest idealny, nawet ten z futurystycznych wizji
Niestety zatrudnienie robotów do kontaktów społecznych niesie ze sobą także zagrożenia – robot to w końcu tylko robot i jakkolwiek byśmy go sobie nie uczłowieczali, nie jest on w stanie odwzajemnić naszej sympatii. My tymczasem instynktownie się angażujemy. Psychologowie porównują tego typu „relację” do relacji z osobą narcystyczną – i jako taka może ona sprzyjać wykształcaniu się zachowań narcystycznych. Z tego względu na pewno nie jest zalecana dzieciom i młodzieży, a zatem tej części społeczeństwa, która jest wyjątkowo podatna na wpływy, której osobowość jeszcze się kształtuje. Z własnego doświadczenia wiem, że empatię może wzbudzić nawet kontakt z chatbotem – kiedy w trakcie jednej z konwersacji chatbot cały czas mnie przepraszał za swoje błędy, zrobiło mi się go „żal” – aż szefowa mnie zmitygowała, fuknięciem „to jest maszyna!”.
Być może robot społeczny to nie jest rozwiązanie idealne, lecz jeśli mamy starszą osobę, zamkniętą w czterech ścianach, nie mającą do kogo ust otworzyć, to android przynajmniej częściowo mógłby zaspokajać jej potrzebę komunikacji. Lepsze to niż nic, prawda? Moim zdaniem zaprzęgnięcie maszyn do najbardziej uciążliwych, fizycznych zadań mogłoby odciążyć ludzi, którzy wtedy faktycznie skupiliby się na opiece psychologicznej. Na tej samej zasadzie domowy robot wykonywałby czarną robotę, związaną z ogarnianiem domu, a ludzie zaoszczędzony w ten sposób czas mogliby przeznaczyć dla rodziny albo na własne hobby. Oby tylko nie skończyło się jak zawsze, czyli dołożeniem ludziom pracy.
Materiał nie został wygenerowany przez AI. Napisała go dla was Gabi.
Zdjęcie wyróżniające wygenerowane przez ideogram.ai.
[…] Nadciągają roboty – robotyka w służbie ludzkości […]